The Plot to Kill the Pope - Osiemnaście

Baby mocno obejmowała pas Joeya, gdy jechali przez cichsze części miasta. Jego motor rozpędzał się od zera do zawrotnych prędkości w ułamku sekundy – a przynajmniej tak jej się wydawało.
Przez kilka mil mknęli długą, krętą wiejską drogą otoczoną drzewami, aż Joey skierował motocykl na prywatną drogę wiodącą do wielkiej posiadłości znanej jako Dwór Landingham. Było to miejsce znane jako enklawa dla dzikich zwierząt. Regularnie widywano tu lisy, jelenie i borsuki. A pośrodku posiadłości stała willa z ponad pięćdziesięcioma sypialniami. Cały teren otoczony był trzymetrowym murem chroniącym przed włóczęgami i złodziejami.
Joey zwolnił, gdy dojeżdżali do ogromnej, czarnej bramy z żelaza, która prowadziła do posiadłości. Baby była zaskoczona, że brama powoli uchyliła się do wewnątrz, gdy się zbliżyli. Gdy szczelina między skrzydłami była dość duża, Joey przyspieszył.
Pośrodku podjazdu stała kamienna fontanna. Joey ominął ją, kierując się ku budynkowi. Zatrzymał się przed dużymi czerwonymi drzwiami frontowymi.
– Jesteśmy w domu – powiedział.
– Nie wierzę, ze tu mieszkasz! – Baby gapiła się na wspaniały, stary budynek, który miała przed oczami. Był większy niż burdel, w którym dorastała. Mógł tu mieszkać wyłącznie ktoś bardzo bogaty.
Joey wyłączył silnik i gestem kazał Baby zsiąść. Zsunęła się z motora i patrzyła, jak prowadził pojazd ku drzwiami. Rozłożył nóżkę i zostawił motocykl przy ścianie nieopodal wejścia.
Baby była co najmniej zdumiona, że znalazła się w tak prestiżowym miejscu.
– Serio? Mieszkasz tutaj? – zapytała.
– Twój ojciec mnie tu umieścił. Znalazł mi jakąś robotę i chciał, żebym tu pomieszkał w międzyczasie.
– Czyli jednak masz kontakt z moim ojcem?
– Tak. Mam się z nim spotkać jutro, żeby dowiedzieć się, czego ode mnie chce.
– Często z nim rozmawiasz?
– Nie. Spotykamy się raz w miesiącu w barze. Kiedy ostatnio go widziałem, kazał mi zabić jakichś typów na stacji benzynowej.
– Słyszałam o tym w wiadomościach!
– Tak. O sprawie zrobiło się głośno, ale komentarze były raczej negatywne. – Skinął w kierunku drzwi frontowych. – Chodź, wejdźmy do środka. Robi się zimno.
– Okej, ale serio, jakim cudem mój tata cię tu umieścił?
– Pani Landingham to jego znajoma. Była żoną jakiegoś gościa w jego wydziale. A teraz wynajmuje pokoje ludziom z agencji, jeśli ktoś szuka jakieś bazy. W chwili obecnej jestem tu jedynym lokatorem. A pani Landingham chyba podoba się moje towarzystwo.
– Wie, kim jesteś?
Joey wzruszył ramionami.
– Nie wiem, ale twój ojciec mówił, że ona dobrze wie, kiedy nie zadawać pytań i raczej nie rozmawia z gośćmi. – Pchnięciem otworzył jedno ze skrzydeł i przytrzymał dla Baby. – Staraj się nie robić hałasu. Pani Landingham jest pewnie w łóżku.
Od środka dom był jeszcze bardziej imponujący. Podłogę holu stanowił lśniący marmur, a pośrodku znajdowały się schody prowadzące na podest, który rozchodził się w dwóch kierunkach. Wszystko wydawało się stare i pewnie było warte fortunę.
– Chodź, spodoba ci się – powiedział Joey i wziął ją za rękę.
Poprowadził ją korytarzem i wprowadził do pokoju żywcem wyjętego z filmu z Carym Grantem. Przeciwna ściana była w całości zastawiona regałami z książkami. Półki pełne były staro wyglądających tomiszczy. Na dużym, antycznym stole pośrodku pokoju stał staromodny jasnoczerwony telefon z jednym guzikiem w miejscu, gdzie powinna być tarcza. Obok stało wykonane z brązu popiersie człowieka, którego Baby nie znała.
Joey podszedł do popiersia i położył rękę na jego głowie.
– Super, nie? – powiedział.
– Kto to jest? – zapytała Baby, patrząc na posąd.
– Adam West.
– Kim jest Adam West?
– Grał Bruce Wayne'a w starym serialu o Batmanie.
Baby wykrzywiła twarz, by okazać swoje zdumienie.
– Trochę nie pasuje, co nie? – powiedziała.
– Mąż pani Landingham był tajniakiem, kiedy był młodszy. W ten sposób poznał twojego tatę. Traktował ten pokój jak gabinet w Wayne Manor[1], tyle że zamiast popiersia Szekspira miał Adama Westa. – Wskazał czerwony telefon. – To specjalny telefon. Pani Landingham dzwoni, kiedy obiad jest gotowy.
– Gotuje ci obiady?
– Nie, robi to obsługa kuchni, ale pani Landingham mi je tu przynosi.
– To twój pokój?
Joey pokręcił głową.
– Nie, tędy wchodzę do swojego pokoju.
– Co? – Baby zastanawiała się, co konkretnie miał na myśli.
– Patrz. – Joey pchnął głowę popiersia. Odchyliła się, oddzielając od ramion i odsłaniając mały przycisk w szyi. – Wciśnij.
Baby nacisnęła przycisk i niemal natychmiast usłyszała cichy szmer dobiegający od ściany z książkami. Część ściany przesunęła się, odsłaniając windę o metalowych ścianach.
– Wow – powiedziała. – Super.
Joey zamknął głowę Adama Westa.
– Chodź – powiedział.
Znów wziął ją za rękę i poprowadził do windy. Na ścianie były tylko dwa przyciski: jeden ze strzałką w górę, drugi ze strzałką w dół. Joey wybrał ten drugi. Regał wrócił na miejsce, a winda ruszyła w dół.
– Widziałam kiedyś ten serial o Batmanie – powiedziała Baby. – Czy oni nie spuszczali się do piwnicy po rurze?
– Tak. Pani Landingham zastąpiła rurę windą po śmierci męża.
– Kiedy umarł?
Baby nie wiedziała, dlaczego zadała to pytanie, ale zaczynała się denerwować. Była sama z Joeyem, tak jak marzyła, i nagle nie miała nic ciekawego do powiedzenia.
– Umarł w zeszłym roku – odpowiedział Joey. – Miał osiemdziesiąt sześć lat. Piękny wiek.
– Co mu się stało? – zapytała Baby, kiedy winda się zarzymała.
Drzwi się rozsunęły i Joey wyszedł. Odwrócił się ku niej twarzą, by odpowiedzieć na pytanie.
– Skręcił sobie kark, zsuwając się po rurze.
Baby prawie go nie usłyszała. Oszołomił ją widok pokoju za jego plecami. Piwnica została zaprojektowana, by przypominać ogromną jaskinię pełną wysoce zaawansowanego technologicznie sprzętu i nowocześnie wyglądających przyrządów do ćwiczeń. Uwagę Baby zwrócił drugi koniec jaskini, okolice wielkich metalowych drzwi. Na dużym srebrnym dysku powoli wirował żółto-czerwony dostawczak Joeya – ten sam, którym zawiózł ją do domu, kiedy uratował ją z B Movie Hell.
– Super, co nie? – powiedział Joey. – Pan Landingham tak zabudował ściany, że wyglądają jak prawdziwa jaskinia. – Wskazał burko pośrodku pomieszczenia. Stało tam sporo ekranów, przed którymi znajdował się panel konrolny. – Te monitory pokazują wszystko, co dzieje się na terenie posiadłości i w okolicy – powiedział. – Jeśli ktoś się tu włamie, mogę go zabić, zanim dotrze do budynku.
– Zabić?
– Żartuję. Zwykle robię z nich kaleki.
– Co?
– To taki żart, Baby. Odkąd tu jestem, nikt nie próbował się włamać.
Baby zaśmiała się uprzejmie. Spojrzała na drugą stronę pokoju. Był tam duży telewizor, niemal kinowej wielkości, oraz stojąca przed nim czarna skórzana sofa.
– Ale wielki telewizor! – powiedziała.
– No. Chcesz obejrzeć Karate Kid 3?
– Uch, może potem, dzięki. – Baby podeszła do samochodu. Ten pojazd był w większości jej snów. Dzień, który ona i Joey spędzili na jeździe do domu, należał do jej ulubionych wspomnień. Marzyła, by pewnego dnia jeszcze raz się z nim przejechać tym Czubo-mobilem. W ścianie nieopodal zauwazyła drzwi.
– A co tam jest? – zapytała.
– Łazienka. Chcesz się odlać?
– Nie, nie trzeba, dzięki. A łóżko? Gdzie śpisz?
Joey stał przy biurku z ekranami. Nacisnął przycisk na panelu kontrolnym. Część ściany za Baby zaczęła się ruszać. Ściany Dworu Landingham często wcale nie były ścianami. Ta opadła jak most zwodzony, odsłaniając podwójne łóżko z żółtą pościelą i czerwonymi poduszkami.
– O kurwa. Niesamowite – powiedziała Baby. – Co za szalone miejsce.
– Pan Landingham był chyba trochę ekscentryczny – stwierdził Joey. – Kto normalny zsuwałby się po rurze w wieku osiemdziesięciu lat.
– No.
– Napijesz się?
Baby pokręciła głową. Podeszła do łóżka i na nim usiadła. Rozmowa o szaleństwie pana Landinghama przypomniała jej o pewnej ciekawej kwestii.
– Joey, mogę cię o coś zapytać?
– Jasne. O co?
– Zaprawdę chcesz zabić papieża?
Joey się zaśmiał, głośno i rubasznie.
– Ne, nie, nie. Nie wiem, o co chodzi. Gazety musiały to zmyślić.
– Tata powiedział, że zabiłeś zakonnicę, bo nie lubisz ludzi Kościoła, i to dlatego wylądowałeś w psychiatryku. To prawda?
Joey wydawał się zaskoczony tym pytaniem. Ale nie urażony, na szczęście.
– Ojciec nie powiedział ci, dlaczego zabiłem zakonnicę?
– Nie. Czyli jednak ją zabiłeś?
Joey wysunął spod biurka miękki fotel i usiadł.
– Tak, ale twój ojciec to zaplanował.
– Co?
– Ta zakonnica to był przebrany facet. Zabił moich rodziców. Twój ojciec powiedział mi, gdzie mogę go znaleźć.
Baby było przykro, że zadała to pytanie, ale z drugiej strony z radością usłyszała prawdę.
– Och. Przepraszam, nie wiedziałam o twoich rodzicach.
Joey podjechał do niej na krześle. Spojrzała mu w oczy. Było w nich coś, co sprawiało, że nie mogła mu nie wierzyć. Co jak co, ale Joey miał bardzo szczere oczy.
– Typ, który zabił moich rodziców, był socjopatą, pieprzonym dziwakim. Kiedy ich zabił, przeniósł się do Bostonu i ukrył. Rzadko wychodził, a jeśli już, przebierał się za zakonnicę, żeby nikt go nie poznał. Pewnie miał wielu wrogów i był poszukiwany za mnóstwo rzeczy, w tym za zabójstwo moich rodziców.
– Jeśli ich zabił, to na to zasłużył – stwierdziła.
– Zrobiłabyś to samo?
– Tak. – Uśmiechnęła się. Dobrze wiedzieć, że nie zabił bezbronnej kobiety bez powodu. – Jak to zrobiłeś? Tata powiedział, że zadźgałeś ją w jakimś barze. To prawda?
Joey przytaknął.
– Nazywał się Terry Bennett. Dowiedziałem się, że kiedy potrzebuje pieniędzy, idzie do jadłodajni w centrum miasta, a tam jego kontakt daje mu kopertę z kasą. Więc dowiedziałem się, kim jest ten kontakt i śledziłem go, czekałem na dzień, kiedy pójdzie do knajpy. Po kilku tygodniach się doczekałem. Przy stoliku zobaczyłem Terry'ego Bennetta w stroju zakonnicy. Kiedy zabił mi rodziców, miał kominiarkę, więc wcześniej widziałem tylko jego oczy. Twój ojciec pokazał mi jego zdjęcia, ale to oczy go zdradziły. Kiedy tylko je zobaczyłem, wiedziałem, że to on.
– I co zrobiłeś?
Joey się ożywił, zaczął używać rąk, by lepiej przedstawić opowieść.
– Przygotowałem się do tego już wcześniej. Na kartce napisałem wiadomość, że ktoś go zabije. Włożyłem to do koperty i zaadresowałem do siostry Claudii. Tak się nazywał. Chciałem zobaczyć strach w jego oczach, kiedy to przeczyta. Kiedy kelnerka nie patrzyła, wsunąłem kopertę na tacę. I powiem ci, że w zabiciu tego sukinsyna najlepsze było patrzenie, jak zmieniała mu się mina, kiedy czytał liścik. Był przerażony.
– Zobaczył cię i rozpoznał?
– Nie. Byłem z dziewczyną.
– Miałeś dziewczynę?
– Meghan też należała do Czarnej Fali. Kiedy projekt się rozpadł, chwilę ze sobą chodziliśmy. Żadne z nas nie znało świata, więc we dwójkę było nam łatwiej. Przekonałem ją, żebyśmy spędzili wakacje w Bostonie. Ale nie powiedziałem jej, po co tam jedziemy. Pewnie powinienem, ale ona była doskonałą przykrywką. Siedzieliśmy przy stole jak zakochana para, więc na pewno nas nie podejrzewał.
– Więc co zrobił?
– Siedział tam przez jakieś pięć minut, robiąc w gacie. Nie może wezwać glin, bo, bądźmy szczerzy, jest facetem przebranym za zakonnicę i szukają go w całych Stanach. Wtedy, zupełnie przypadkiem, jakiś dryblas wstał od stolika i do niego podszedł. Widzę, że Bennett jest przekonany, że to od niego dostał liścik. Trzyma w ręce widelec i lada moment wbije go w szyję tego typa.
– O Boże.
– No. Ale dryblas mija stolik Bennetta. Po prostu idzie do łazienki, a kible są na tyłach. Bennett czeka, aż gość przejdzie, a potem wstaje z miejsca. Patrzy, jak typ wchodzi do łazienki. Stoi plecami do mnie. I wtedy wykonałem swój ruch.
– Co zrobiłeś?
– Wstań. Pokażę ci. – Joey wstał i kopnięciem odepchnął krzesło. Złapał ją za rękę i podniósł z łóżka, nie czekając, aż sama to zrobi. – Dobra, odwróć się.
Baby stanęła do niego plecami. Docisnął ciało do jej pleców. Zamierzał zademonstrować, jak zabił człowieka, ale serce Baby zaczęło bić szybciej z powodu tej nagłej bliskości. Kolana jej zmiękły i zaczęła mieć problemy z normalnym oddychaniem. Joey otoczył ją w pasie jedną ręką i mocno ścisnął. Drugą rękę uniósł wyżej, do gardła. Mówił cicho, wprost do jej ucha.
– Złapałem go tak – powiedział. – Przyłożyłem mu nóż do gardła i mówię: Zabiłeś Mary i Lionela Conradów. Moich rodziców. Kiedy to powiedziałem, zaczął się szarpać. Wbiłem mu nóż w podbródek, prosto do gęby. – Zademonstrował na Baby, wbijając palec wskazujący. Powiódł palcem w dół, lekko musnął szyję i dotknął obojczyka. – Tak go rozciąłem – powiedział. – Potem pchnąłem go na podłogę. Wciąż pamiętam jego minę. Kiedy na mnie patrzył. Z gardła lała mu się krew. Usiadłem na nim i spojrzałem mu w oczy. I patrzyłem, jak krztusi się własną krwią. Zadbałem o to, żebym był ostatnią rzeczą, jaką widział przed śmiercią.
 I co dalej? Uciekłeś?
Joey pokręcił głową.
– Nie planowałem ucieczki. Nie obchodziło mnie, czy zostanę złapany. Ktoś zatrzymał przejeżdżający radiowóz i gliny wpadły do środka z wyciągniętymi gnatami, aresztowali mnie.
– A twoja dziewczyna Meghan?
Joey opuścił rękę, przez co obydwie znalazły się na wysokości jej talii.
– Ją też aresztowali. Mówiłem im, że nie ma z tym nic wspólnego, ale i tak odsiedziała kilka lat za współudział. A mnie wysłali do psychiatryka. Dzięki twojemu ojcu. Mogli mnie skazać na śmierć, ale dzięki szkoleniu Czarnej Fali byłem w stanie udawać wariata, a oni uwierzyli. Meghan nie miała tyle szczęścia. Zgrywała niewinną i została uznana za winną.
– Widujecie się?
– Nie. Nienawidzi mnie. Rozumiem ją. Nie powinienem jej wciągać.
Baby cieszyła sie, że przez czas opowieści miała go tuż za plecami, z jedną ręką wokół jej talii, a drugą w okolicach piersi. Patrzył przed siebie, pogrążony w szczegółach swojej opowieści. Czuła ciepło jego oddechu na karku. Chciała, by ta chwila była romantyczna, ale rozmowa o morderstwach i karach śmierci zniszczyła nastrój, więc próbowała to jakoś naprawić.
– Zachodzenie ludzi od tyłu to twój ulubiony ruch? – zapytała, licząc, że nie puści jej w najbliższym czasie.
– Tak. Podoba ci się?
Baby się uśmiechnęła. Miała wrażenie, że flirtowali na swój dziwny sposób.
– Okej, to ruszaj się – powiedziała. – Chcesz zobaczyć mój ulubiony ruch?
– Jasne.
Nabrała tchu. Skoro już powiedziała, że ma jakiś ulubiony ruch, musiała to udowodnić i to ją stresowało. Serce waliło jej mocniej niż zwykle.
– Kiedy pracowałam w Bobrzym Pałacu, mieliśmy takiego ohydnego klienta, który łapał dziewczyny od tyłu, kiedy tylko wchodził do pokoju. Był strasznie agresywny i, chociaż płacił za seks i wszystko odbywało się za naszą zgodą, on wolał udawać, że tak nie jest.
– Przyjemniaczek – sarkastycznie zauważył Joey.
– Tak. Ale wymyśliłam ruch, który krzyżował mu plany. Gotowy?
– Dawaj.
Baby miała nadzieję, że uda jej się wykonać tę sztuczkę.
– Nazywa się Pingwin – powiedziała.
– Dobra, czekam.
– Gotowe. – Nim się zorientował, Baby wyciągnęła rękę do tyłu i rozpięła mu pasek oraz guzik od spodni. Wbiła mu łokieć w żebra i oddaliła od niego, wykonując przy tym obrót i jednocześnie ściągając mu spodnie. Połączenie ciosu w żebra ze świadomością, że spadają mu spodnie, działało na wszystkich facetów. Baby jeszcze nie spotkała gościa, który nie spanikowałby w chwili, gdy jego spodnie niespodziewanie zsuwają mu się do kolan. Stanęła twarzą do niego z uśmiechem na twarzy. Była dumna ze świadomości, że jej sztuczka podziałała też na niego. Joey wyglądał na oszołomionego. Stał z otwartymi ustami i patrzył na zebrane wokół kostek spodnie. Kiedy Baby opuściła wzrok, by zobaczyć, jaką ma bieliznę, również się zdziwiła.
– O Boże. Nie masz majtek!
– No.
Baby widziała w życiu mnóstwo chujów, ale ten był inny. Poczuła, że jej twarz czerwienieje ze wstydu,
– Przepraszam, nie wiedziałam.
Joey szybko otrząsnął się z szoku. Uniósł brwi i spojrzał na nią z udawaną naganą.
– Nie wiem, co odpowiedzieć.
– Nic nie musisz mówić. – Baby cofnęła się nieco i usiadła na łóżku. – Chodź – powiedziała zaczepnie. Wcześniejsze zawstydzenie szybko zniknęło.
Joey zrobił dwa kroki w jej stronę, ale z powodu owiniętych wokół kostek spodni, wyglądało to jak niepewne dreptanie.
Baby zachichotała.
– Dlatego nazywam to Pingwinem!
Joey zamknął oczy i pokręcił głową.
– Zabijałem ludzi za mniejsze winy.
Baby nabrała tchu i spuściła wzrok na jego nagiego penisa. Miał niesamowite rozmiary i, gdy na niego patrzyła, stawał się coraz większy. Znów skierowała spojrzenie na jego twarz i popatrzyła mu w oczy, zachęcając, by podszedł bliżej. Na tę chwilę czekała.
Kilka sekund później obydwoje byli nadzy i wili się na łóżku. Mimo bogatego doświadczenia seksualnego, Baby nigdy nie doświadczyła prawdziwej żądzy. To było to.
Przez kolejne dwadzieścia byli tak sobą zajęci, że zapomnieli o całym świecie. Żadne z nich nie zwracało uwagi na obraz z monitoringu. Gdyby patrzyli, zobaczyliby brutalne morderstwo, które miało miejsce w lesie przy posiadłości.



[1] Wayne Manor - fikcyjna willa z uniwersum Marvena, dom Bruce'a Wayne'a / Batmana

< poprzedni

Komentarze

Popularne

The Day It Rained Blood - Dwa

The Day It Rained Blood - Prolog

The Day It Rained Blood - Jeden