The Plot to Kill the Pope - Czterdzieści

Joey i Rex spędzili cały wieczór na sprzątaniu szczątków Mozarta z podłogi i ścian. Elvis został z Jasmine, próbując uspokoić ją po paskudnym dniu. Była cicha i nie dzieliła się przemyśleniami, pewnie nie zamierzała otwierać się przed grupą facetów, których dopiero co poznała. Bourbon Kid wyszedł, utrzymując, że miał lepsze rzeczy to roboty.
Po przerwie na jedzenie, Elvis przebrał się w jasnoniebieski strój ze złotymi zdobieniami, który trzymał w szafie w jednym z pokoi. Jasmine wciąż miała jego czarną skórzaną kurtkę, a on nie miał serca prosić o jej zwrot. No i wygląda na niej dużo lepiej niż na nim.
Około północy ruszyli do Dworu Landighamów, zamierzając dotrzeć tam w chwili, gdy najmniej ochroniarzy będzie na służbie. Elvis wiózł całą czwórkę swoim fioletowym Cadillaciem. Samochód był jego dumą i radością, prowadził go, jakby jechali na niedzielną przejażdżkę na wieś. Joey siedział na tylnej kanapie z Jasmine, której wyraźnie spodobała się płyta ze świątecznymi przebojami Królika Bugsa, która znajdowała się w samochodowym odtwarzaczu płyt. Kiwała się z boku na bok i śpiewała każdą piosenkę, mimo że często nie miała pojęcia, jakie były słowa. Na jej obronę należała nadmienić, że do trzeciego powtórzenia refrenu udawało jej się wyłowić tekst. Jak na traumatyczność wydarzeń tego dnia, wydawała się zaskakująco spokojna. Kilka godzin wcześniej była w totalnej rozsypce, ale pół godziny Królika Bugsa i gangu Looney Tunes wystarczyło, by stała się nową kobietą. Joey zastanowił się, czy pod maską nie kryła się tak naprawdę zaniepokojona twarz. Ale tak już jest z ludźmi w maskach; nie do końca wiadomo, co myślą.
Rodeo Rex siedział z przodu wraz z Elvisem. Muzyka Królika Bugsa ewidentnie mu nie pasowała, ale ilekroć wyciągał rękę, żeby wysunąć płytę albo przełączyć na radio, Elvis otrącał jego dłoń.
Gdy dojechali w okolice lasu, z których można było dojechać do tunelu pod Dworem Landingham, Joey nachylił się, stuknął Elvisa w ramię i wrzasnął:
– Za chwilę skręć z drogi, pomiędzy dwa drzewa ze zwisającymi gałęziami.
Elvis zsunął nogę z gazu i skierował auto na nierówną leśną drogę. Joey prowadził go przez las, aż zobaczyli przed sobą opuszczony budynek elektrowni. Elvis zatrzymał się przed nim, przodem do wielkich metalowych drzwi garażowych, które chroniły przed intruzami.
– Co teraz? – zapytał.
Joey wcisnął przycisk pilota ukrytego w kieszeni. To uruchomiło drzwi garażowe, które uniosły się ku górze.
– Wjedź do środka – powiedział.
Rex przyglądał się przez szybę.
– Gówniane miejsce – ocenił.
Wewnątrz tunelu było ciemno, więc Elvis jechał powoli, bojąc się o swojego Cadillaca. Kiedy znaleźli się w środku, metalowe wrota zatrzasnęły się za nimi. Osoba niezorientowana uznałaby, że znaleźli się w starej stodole, ale gdy tylko brama się domknęła, podłoga pod samochodem zaczęła się poruszać. Jasmine na chwilę przestała śpiewać.
– Dziwna – powiedziała. – Zniżamy się.
– Bez paniki – odparł Joey. – To normalne.
– Ani, kurwa, trochę – sprzeciwił się Re.
Auto opadło w mrok i wreszcie się zatrzymało. Zanim ktokolwiek zdążył zapytać „Co, do kurwy?” zapaliło się przed nimi kilka lamp. Znajdowali się w tunelu szerokim na dwa samochody, piętnaście metrów pod ziemią.
– Jedź prosto, aż do następnej bramy – powiedział Joey.
– Wow! – Jasmine zaczęła klaskać. – Ale jazda. Droga pod ziemią!
– To się nazywa tunel, skarbie – wtrącił Rex.
Elvis prowadził Cadillaca tunelem, aż dotarli do kolejnej stalowej bramy garażowej na jego drugim końcu. Zmniejszył głośność odtwarzacza, gdy Królik Bugs (i Jasmine) śpiewał „Przystrójmy korytarz gałązkami ostrokrzewu”[1].
Elvis spojrzał na Joeya w lusterku wstecznym.
– Co teraz? – zapytał.
– Poczekaj chwilę – odpowiedział Joey. Ponownie nacisnął przycisk na pilocie w kieszeni i brama powoli podniosła się do sufitu.
Gdy tylko zaczęła się otwierać, zrozumieli, że mieli problem. I to poważny problem. W polu ich widzenia pojawiły się dwie pary wojskowych butów, a po chwili zobaczyli też dwie pary spodni moro należące do właścicieli tychże butów.
– Spodziewasz się gości? – zapytał Elvis.
– Nie! – odpowiedział Joey.
Zatrzymanie bramy, gdy już rozpoczęła swoją podróż, było niemożliwe. Podsunęła się jeszcze wyżej, odsłaniając czarne skórzane pasy, a następnie dłonie i ramiona. Oraz półautomaty wycelowane w samochód.
Dwaj faceci, marines wysłani przez Blake’a Jacksona, stali przed żółto-czerwonym dostawczakiem Joeya, który zawsze stał tuż przy bramie. Kiedy tylko nawiązali kontakt wzrokowy z pasażerami samochodu, żołnierze otworzyli ogień. Przednią szybę Cadillaca zasypał grab nabojów z dwóch karabinów MP7.
Joey złapał Jasmine i pociągnął ją w dół, za przednie fotele, poza zasięg wzroku strzelców. Nie zauważyła niebezpieczeństwa, bo była zbyt zajęta śpiewem. Co zaskakujące, Elvis i Rex również się nie ukryli, nawet gdy znaleźli się pod podwójnym ostrzałem. Łoskot nabojów zagłuszył także Królika Bugsa. Rex wyciągnął szyję i spojrzał z góry na Joeya i Jasmine.
– Spokojnie – powiedział. – Mamy kuloodporną szybę.
Joey natychmiast usiadł prosto, ciągnąc Jasmine za sobą. Przestała śpiewać, co było swego rodzaju błogosławieństwem. Jednak ostrzał nie ustawał. Dwaj marines wciąż pakowali w samochód i zaczęli podchodzić bliżej, kiedy zorientowali się, że ich kule nie docierają do celu. Wciąż nie załapali, że i tak nie uda im się przebić szyby, więc ich starania spełzały na niczym; ewentualnie zdarzało im się uszkodzić lakier.
Elvis wyciągnął rękę do Rexa i powiedział coś, czego Joey nie dosłyszał przez hałas strzałów. Rex przytaknął i otworzył schowek. Wyjął z niego złoty pistolet Desert Eagle, który następnie przekazał Elvisowi. Ten wziął go i sprawdził magazynek. Następnie podkręcił głośność systemu stereo.
Spójrz – Zbawiciel się dziś rodzi
Fa la la la la, la la la la
Niech więc śpiew wszystkich pogodzi
Fa la la la la, la la la la
Pod koniec drugiego Fa la la la la, które ładnie zgrywało się z ratatatatata karabinów, obydwu żołnierzom skończyła się amunicja.
Elvis opuścił szybę po swojej stronie, wychylił się i oddał ze złotej broni dwa strzały, po jednym na każdego strzelca. Pierwszy mężczyzna oberwał w twarz i się zachwiał. Jego towarzysz uderzył o ziemię jeszcze wcześniej, dzięki drugiemu nabojowi Elvisa, który trafił w gardło i przeszedł aż do mózgu. Gdy upadał, z tyłu jego głowy wytrysnęła mała fontanna krwi. Drugi strzelec wylądował obok niego sekundę, może dwie, później. Dwie kule, dwa trupy. Nieźle.
Elvis usiadł normalnie w fotelu, okręcił pistolet w dłoni i oddał go Rexowi, rękojeścią do przodu. Rex włożył go z powrotem do schowka, obok połowicznie pustej paczki papierosów.
Elvis zasunął okno i spojrzał przez ramię na Joeya.
– Gdzie mam zaparkować? – zapytał.


[1] Org. „Deck the halls with boughs of holly”, fragment brytyjskiej kolędy “Deck the Halls”.

następny >
< poprzedni

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne

The Day It Rained Blood - Dwa

The Day It Rained Blood - Prolog

The Day It Rained Blood - Jeden