The Plot to Kill the Pope - Trzydzieści siedem

Kiedy Baby się ocknęła, strasznie bolała ją głowa. Ubrania lepiły się do niej, jakby nosiła je przez kilka dni. Do czoła przykleiło jej się kilka przepoconych pasm włosów. Leżała na boku na czymś miękkim. Obróciła się i otworzyła oczy. Była w łóżku; nie swoim, ale nadal łóżku. Gdzie się znajdowała?
Usłyszała głos ojca.
– Baby, obudziłaś się?
Odwróciła głowę. Znajdowała się w ciemnym pokoju. Początkowo sądziła, że to kuchnia, ponieważ pod przeciwległą ścianą były zlew i suszarka, ale gdy się rozejrzała, stwierdziła, że w rzeczywistości była w dużej naczepie kempingowej. Ojciec siedział na krześle przy jej łóżku. Miał na sobie eleganckie spodnie i białą koszulę, którą kupiła mu kilka tygodni wcześniej.
– Tato, gdzie jesteśmy? – zapytała, siadając i trąc oczy.
Devon wstał z łóżka i usiadł na łóżku obok niej. Potarł jej plecy na wysokości krzyża.
– Już jesteś bezpieczna, Baby.
Objęła go i uścisnęła mocno.
– Tak mi przykro, że dałam się złapać – powiedziała. – Nawaliłam.
– Nie nawaliłaś, Baby. To ja nawaliłem, powinienem był to przewidzieć.
Przez głowę Baby przemknęło kilka nieprzyjemnych myśli. Przypomniała sobie Jasmine leżącą na podłodze motelowego pokoju. Był tam też Jack. Odsunęła się od ojca.
– Tato, co stało się z Jackiem i Jasmine?
Devon odgarnął jej z czoła kilka kosmyków.
– Nie wiem, ale powinnaś przygotować się na najgorsze.
Baby próbowała wyprzeć z umysłu myśli o tym, co mogło przydarzyć się Jackowi i Jasmine.
– Czego chcą od nas ci ludzie? – zapytała.
Devon pocałował ją w policzek.
– Wyjdziemy z tego – powiedział. – Zostaw to mnie, zajmę się wszystkim.
Przerwał im dźwięk odblokowywania drzwi. Gdy się otworzyły, do środka wszedł Solomon Bennett. Towarzyszyła mu ciężka postać Frankensteina, który musiał się pochylić, by nie uderzyć głową o sufit. Nie zamknęli za sobą drzwi, wpuszczając do środka srebrzyste światło. Bennett miał na sobie czarny t-shirt i pasujące kolorystycznie bojówki. Wydawał się rozzłoszczony.
– Okej, Devon – powiedział. – Kim, do cholery, jest Rodeo Rex?
– Co?
– Rodeo Rex, kto to taki? Frankenstein mówi, że przyszedł do szkoły Baby razem z Joeyem Conradem. Więc kto to taki?
– Rodeo Rex? – Devon powtórzył imię, udając, że próbuje je z kimś połączyć. Tak naprawdę wiedział, kim był Rex. I wiedział, że Rex wrócił do kraju, bo Jack Munson przekazał mu, że lecieli razem z Rumunii.
– Tak, Rodeo pieprzony Rex – prychnął Bennett. – Co to w ogóle za porąbane imię?
– On nie żyje.
– Nie zgrywaj cwaniaka, Devon, chyba że chcesz zobaczyć, jak twoja córka umiera.
– Mówię prawdę – odparł Devon. – Kilka lat temu go obserwowałem. Raporty o nim i jego przydupasie, który myśli, że jest Elvisem, dostawaliśmy z całego świata. Zabili mnóstwo osób, ale niczego im oficjalnie nie udowodniono.
– Czyli go znasz?
Słyszałem o nim, ale, jak mówiłem, on nie żyje, a przynajmniej tak słyszałem. Pamiętasz Milesa Jensen?
Bennett przytaknął.
– Czarny, który uważał się za Foxa Muldera. A co?
– Kilka lat temu zniknął bez śladu w Santa Mondedze. Tuż przed tym, jak zniknął, doniósł nam o śmierci Elvisa i Rodeo Rexa. Nigdy tego nie potwierdziliśmy, ale od tamtej pory wszelki ślad po nich zaginął. Nie wiem, kogo widzieliście, ale to nie mógł być on.
Bennett podszedł do Baby i złapał ją za ramię. Podniósł ją na nogi. Ten gwałtowny wstrząs dziesięciokrotnie pogorszył ból jej głowy.
– Byłaś tam – powiedział, potrząsając nią. – Powiedz tatusiowi, co widziałaś.
Baby przepraszająco skinęła głową.
– Pojawił się wielki facet i próbował przeszkodzić Frankensteinowi w porwaniu mnie. Powiedział, że nazywa sie Rodeo Rex.
– Widzisz?!
Frankenstein, który z reguły się nie odzywał, postanowił wtrącić:
– Miał metalową rękę – wydukał. – Łapała naboje.
– Więc daj spokój – powiedział Bennett, otaczając ramieniem talię Baby upiornym, drapieżnym gestem, żeby jak najbardziej wstrząsnąć Devonem. – Dla kogo pracuje?
Devon wydawał się niespokojny.
– Brzmi jak Rodeo Rex. Dzięki metalowej ręce był łatwo rozpoznawalny. Ale, jak powiedziałem, mówi się, że on od lat nie żyje. On i jego kumpel, Elvis, obywaj są sztywni.
– Devon, wiesz, po co ściągnęliśmy tu twoją córkę, prawda?
– Bo jesteście dupkami.
– Może. Ale jeśli zależy ci na życiu córki i nie chcesz, żeby stało jej się coś niemiłego, powiesz mi, gdzie jest Joey Conrad. A przy okazji powiesz mi, gdzie są Rodeo Rex i Elvis. Jeśli wynająłeś ich, żeby spieprzyli jutro mój wielki dzień, to lepiej od razu ich wydaj.
– Puść Baby, a powiem ci wszystko, co wiem.
Bennett wyciągnął rękę i Frankenstein podał mu pistolet. Wymierzył z broni w głowę Baby i skrzywił się do Devona.
– Nie udawaj idioty, Devon, wiesz, że to tak nie działa. Co będzie na nas czekać jutro w Dworze Landinghamów?
W tych okolicznościach Devon nie mógł nie współpracować.
– Nic nie wiem o Rodeo Rexie i Elvisie – powiedział – ale mogę dać ci Joeya Conrada.
Serce Baby zamarło. Wiedziała, że jej ojciec nie miał wyjścia, ale świadomość, że Joey mógłby zostać ofiarą Frankensteina i spółki, była miażdżąca.
Bennett podsunął pistolet pod brodę Baby.
– To dobry początek – powiedział. – Kontynuuj.
– Na parterze Dworu Landingham jest gabinet. Jest w nim brązowe popiersie Adama Westa. Podnosisz jego głowę i wciskasz przycisk w środku. Otworzy się tajemne przejście, a za nim będzie winda. Ona zabierze cię do bunkra. Tam chowa się Joey Conrad.
– To nie było takie trudne, co? – powiedział Bennett. – To teraz powiedz mi więcej o Rodeo Rexie.
Devon podniósł ręce.
– Przysięgam, Solomon, na życie córki, nie wiem. Zabij mnie, jeśli chcesz, ale wiedz, że nigdy nie ryzykowałbym jej życia, żeby chronić kogokolwiek innego.
Bennett opuścił broń i skinął głową.
– Wierzę ci – powiedział. – Ale ty i twoja córka idziecie jutro z nami. Jeśli pojawi się Rodeo Rex, Elvis, Michael Jackson albo choćby pieprzony duch Prince’a, zobaczysz, jak ona umiera.

< poprzedni

Komentarze

Popularne

The Day It Rained Blood - Dwa

The Day It Rained Blood - Prolog

The Day It Rained Blood - Jeden