The Plot to Kill the Pope - Dwadzieścia dwa

Baby nie była pewna, czy pociągnęłaby za spust, ale wiedziała, że musiała przekonać faceta o świńskiej twarzy, że mogłaby to zrobić, gdyby zaszła potrzeba. Przez jej umysł mknęło jednocześnie tysiąc myśli. Kim był ten brzydal? Dla kogo pracował? Czy było go stać na operację, która mogłaby poprawić jego paskudny ryj?
Gdyby strzeliła i chybiła, na pewno miałaby spore nieprzyjemności. Ludzie nie reagują najlepiej, kiedy się do nich strzela. A Świński Ryj miał nóż oraz pistolet. Joey leżał bez życia na ziemi, więc to Baby musiała przejąć inicjatywę. Wycelowała w twarz Świńskiego Ryja i próbowała wymyślić jakąś odzywkę.
Świński Ryj ją ubiegł.
– Odłóż ten pieprzony pistolet, skarbie – powiedział spokojnie. – Zrobisz sobie krzywdę. Nawet źle go trzymasz.
– Kim jesteś? – zapytała Baby głosem pełnym udawanej pewności siebie. Czuła, że powinna drżeć ze strachu, ale trzymała nerwy na wodzy, ledwo.
– Jak masz na imię? – zapytał Świński Ryj, łypiąc złowrogo.
– Baby.
Prawdziwe imię?
W głowie Baby pojawił się plan. Niekoniecznie dobry, ale zdecydowała się na niego i postanowiła spróbować.
– Oddam ci broń – powiedziała – jeśli powiesz mi, kim jesteś.
Świński Ryj rozważył jej ofertę i odpowiedział:
– Mam na imię…
Baby wybrała odpowiedni moment. Uznała, że to właśnie zrobiłby Joey. Strzel do swojego przeciwnika, kiedy najmniej się tego spodziewa, kiedy jest w trakcie odpowiadania na zadane przez ciebie pytanie. Uniosła broń i wymierzyła w czubek jego krótkiego nosa. Zamknęła oczy i nacisnęła spust. Nic się nie stało. Otworzyła oczy.
Świński Ryj wyglądał na wściekłego.
– Masz zablokowany pistolet, głupia suko!
Baby spojrzała na broń. Znała ten filmowy chwyt, w którym jakiś frajer próbował strzelić z pistoletu bez jego wcześniejszego odblokowania. Teraz ona została tym frajerem. Ale w przeciwieństwie do filmowych idiotów, Baby nie zamierzała się poddawać. Dostrzegła kurek i nacisnęła go kciukiem, zaskakując samą siebie prędkością swoich myśli w tych okolicznościach. Podniosła wzrok na Świński Ryj, który nadal wyglądał na wściekłego, a teraz także zaskoczonego kolejną próbą oddania strzału. Poruszył się, chowając głowę przed następnym wystrzałem. Baby ponownie nacisnęła spust.
KLIK.
Świński Ryj wyjrzał zza otwartych drzwi samochodu.
Nie ma naboi! – zakpił. – Jaka szkoda!
Otworzył drzwi szerzej i oparł kolano na fotelu kierowcy. Wyciągnął rękę i odebrał jej pistolet. Cisnął go w las za swoimi plecami. Następnie uniósł nóż. Jego ostrze było wystrzępione i wyglądało bardzo nieprzyjemnie, tak jak on sam.
Złapał Baby za ramię i pociągnął ją na fotel kierowcy.
– Idziesz ze mną – warknął.
Wycofał się z samochodu i zerknął w dół, by sprawdzić, czy Joey nadal był nieprzytomny. Baby nie zdołała wykorzystać tej sytuacji na swoją korzyść, ponieważ była rozciągnięta na długości obydwu foteli. Świński Ryj wyciągnął ją z samochodu. Jej dłonie i broda otarły się o szorstki, brudny leśny grunt. Złapał ją za włosy i pociągnął, by wstała. Cisnął nią na samochód, prostując ją i zyskując szansę na podejście naprawdę blisko, w jej osobistą przestrzeń. Baby czuła jego oddech. Cuchnął czosnkiem. Kątem oka dostrzegła, że jego nóż powoli zbliżał się do jej gardła.
– A więc… – powiedział, gdy jego twarz znalazła się mniej niż piętnaście centymetrów od jej. Wpatrywał się prosto w jej oczy, kipiąc wściekłością. – Powiesz mi, jak naprawdę masz na imię, albo…
To, co wydarzyło się później, było naprawdę dziwne. Jego prawe oko, które wydawało się nieco większe niż lewe, zaczęło się powiększać. I jeszcze bardziej powiększać. A raczej, jak Baby dość szybko sobie uświadomiła, się zbliżało. Tymczasem lewe oko pozostało w miejscu.
W ułamku sekundy prawe oko Świńskiego Ryja skoczyło do przodu, wypadając z oczodołu. Zatrzymało się kilka centymetrów od twarzy Baby, wpatrując się w nią.
Co, do diabła?
Oko sterczało na cienkim kawałku metalu. Przez krótką chwilę Baby myślała, że był pół-człowiekiem pół-robotem, ale po chwili zatoczył się w bok i wylądował głucho na ziemi.
Wtedy zdała sobie sprawę, że jego oko tkwiło na szpicu ostrej strzały. Jej końcówka wystawała z tyłu jego głowy.
Baby rozejrzała się, by zobaczyć, skąd nadleciała strzała. Było tak ciemno, że niewiele widziała. A nie miała czasu na wpatrywanie się w każdą gałąź i krzak w okolicy.
Usłyszała, że Joey wymruczał coś podobnego do „Do samochodu”. Zignorowała go, bo dostrzegła jakiś ruch w ciemnościach lasu. Podobna do ducha, ubrana na czarno postać cicho przemieszczała się między drzewami. Gdy się zbliżyła, Baby dostrzegła, że miała na sobie długi czarny płaszcz z kapturem naciągniętym na głowę. Oraz kuszę przewieszoną przez plecy. To był te sam człowiek, który wychodził z lasu przy Skarpie Truposza, kiedy siedziała na motorze Joeya.
– Mój tata cię przysłał? – zapytała nerwowo, kiedy znalazł się nie więcej niż dwa metry od niej.
Zignorował ją i skierował się do Joeya. Pochylił się i obrócił jego twarz w dłoni, sprawdzając, w jakim był stanie.
Baby krzyknęła do niego.
Kim jesteś?
Mężczyzna wstał i złapał koniec strzały tkwiącej w głowie Świńskiego Ryja. Wyrwał ją, czemu towarzyszyło lepkie mlaśnięcie, od którego Baby zrobiło się niedobrze. Następnie facet odwrócił Świński Ryj na plecy i zaczął grzebać w jego kieszeniach, gdzie znalazł komórkę i portfel.
– Kto to był? – zapytała go Baby.
Znów nie otrzymała odpowiedzi. Zakapturzony mężczyzna wsunął znaleziony telefon i portfel do kieszeni swojego płaszcza.
Baby ponownie spróbowała nawiązać rozmowę, bo fakt, iż facet nawet jej nie zauważał, naprawdę ją przerażał.
– Postrzelił mojego przyjaciela jakimiś rzutkami – powiedziała. – Myślę, że mogą być trujące. Możesz nam pomóc?
Mężczyzna opuścił kaptur. Mogła mniej więcej dostrzec jego twarz w ciemności. Był nieogolony, miał ciemne włosy sięgające ramion i, cóż, wyglądał ohydnie.
Joey zaczął się wiercić na ziemi.
– Zostaw Baby – wymruczał.
Baby minęła zakapturzonego faceta i kucnęła obok Joeya. Pogładziła go po twarzy.



– W porządku? – zapytała.
Popatrzył na nią zamglonymi oczami.
– Kto to jest? – zapytał.
– Nie wiem – wyszeptała. Ponownie spojrzała na zakapturzonego mężczyznę. – Kim jesteś? – powtórzyła.
Facet znowu ją zignorował. Tym razem jednak wskazał na Joeya i zadał własne pytanie.
– Gdzie jego maska? – zapytał grobowym tonem.
– Nie wiem, o czym mówisz – odparła Baby, kłamiąc jak najlepiej.
Mężczyzna odepchnął ją od Joeya i wyciągnął kuszę z pokrowca na plecach. Oparł stopę o klatkę piersiową Joeya i wymierzył z kuszy w jego twarz.
– Gdzie maska? – zapytał ponownie, z jeszcze większą determinacją.
Baby zareagowała bez namysłu. Rzuciła się na Joeya, oddzielając jego twarz od kuszy obcego faceta.
– Nie zabijaj go! – pisnęła. – Proszę!
Zapanowała grobowa cisza, gdy zakapturzony mężczyzna się namyślał. Baby ryzykowała życie, by chronić Joeya. Po makabrycznie długiej ciszy przestał mierzyć do nich z kuszy i uniósł ją w głowę. Przerzucił ją przez ramię, wsuwając do pokrowca, i zdjął stopę z piersi Joeya.
– Bez maski jesteś niczym – powiedział.
To powiedziawszy, zakapturzony mężczyzna odszedł i zniknął z powrotem w lesie, bez trudu wtapiając się w cienie.
Baby stoczyła się z Joeya. Dostrzegła rzutkę, która wciąż tkwiła w jego udzie. W normalnych okolicznościach nawet nie pomyślałaby o tym, by ją wyciągnąć, ale po tym, co właśnie się wydarzyło, buzowała w niej adrenalina. Wyciągnęła rękę i złapał mocno, po czym ją wyciągnęła. Joey się skrzywił.
– To wszystkie? – zapytał.
– Tak myślę.
Joeyowi wracały siły. Jego system odpornościowy walczył w dużej mierze dzięki eksperymentom, którym poddano go lata wcześniej, w ramach operacji Czarna Fala. Narkotyki, które testowano na nim za młodu, wzmocniły jego organizm na tyle, że pozbywał się trucizny z rzutek dużo szybciej niż jakikolwiek człowiek. Baby pomogła mu usiąść i sprawdziła jego plecy. Zmiotła liście i gałązki z jego kamizelki i ramion.
– Myślę, że to już wszystkie – powiedziała, dostrzegając na ziemi inne rzutki, które Joey wcześniej sam sobie wyciągnął.
Joey spojrzał na zwłoki Świńskiego Ryja.
– Musimy się stąd pozbyć tego pieprzonego trupa.
– Naprawdę powinnam powiedzieć o tym tacie – powiedziała Baby.
– To może być niemożliwe – odparł Joey. – No wiesz, nie wydaje ci się dziwne, że masz prawie dwie godziny spóźnienia, a twój ojciec wciąż nie dzwonił?
Baby przeszedł dreszcz, jakby przeniknął przez nią duch.
– Myślisz, że coś mu się stało?
– Możliwe. – Joey zamilkł na chwilę, by pomyśleć i szybko przygotował plan. – Wciąż będzie ci potrzebne alibi – powiedział. – Masz w okolicy jakąś zaufaną koleżankę?
– Tylko Jasmine, ale ona nocuje w motelu z Jackiem Munsonem.
– Idealnie.
– Naprawdę?
– Tak. Powiedz o wszystkim Jackowi i przekaż, żeby spotkał się ze mną jutro o dziesiątej rano w Olé au Lait.
– Nie idziesz ze mną?
Joey pokręcił głową.
– Pozbędę się tego trupa, a potem podjadę do domu twojego taty i sprawdzę, czy tam jest.
Podniósł Świński Ryj pod pachami i zaczął ciągnąć go w kierunku tyłu samochodu.
– Złap go za nogi, Baby. Wrzucimy go do bagażnika, a potem zmienimy oponę.
Baby złapała nogi Świńskiego Ryja i pomogła wrzucić jego ciało do bagażnika. Następnie Joey zajął się wymianą opony, podczas gdy Baby obserwowała go, zaskoczona tempem jego myśli.
– Zobaczymy się jutro? – zapytała.
– Tak. Odbiorę cię z próby po południu.
– Nie wiem, czy chcę iść na próbę.
– Baby, musisz iść. Główny aktor nie żyje i wszyscy wiedzą, że wyszliście dziś wieczorem razem. Jeśli nie pójdziesz, wydasz się cholernie podejrzana, kiedy znajdą jego ciało.

< poprzedni

Komentarze

Popularne

The Day It Rained Blood - Dwa

The Day It Rained Blood - Prolog

The Day It Rained Blood - Jeden