The Plot to Kill the Pope - Dwadzieścia sześć

Biały van stał przy ulicy naprzeciw
Szkoły Aktorskiej przez większość poranka. W środku siedziało trzech mężczyzn,
czekających na przybycie Baby. Solomon Bennett siedział za kierownicą,
a Mozart w fotelu pasażera obok niego. Za nimi, ukryty przed światem
na tyłach vana, tkwił Frank Grealish, człowiek, którego lepiej było trzymać
w cieniu, by nie zwracał uwagi policji.
– Mówiłem ci – narzekał Mozart. –
Ona wie, że na nią polujemy. Ten, kto w nocy zabił naszych ludzi i wysłał
mi te wiadomości, mógł ją ostrzec. Myślę, że siedzenie tutaj jest niebezpieczne.
To może być pułapka.
Bennett poczuł coś na karku. Uderzy
to otwartą dłonią, po czym obejrzał palce. Zabił muchę. Wytarł jej resztki
o deskę rozdzielczą i ponownie skupił się na wejściu do szkoły. Studenci
często krążyli w górę i dół betonowych stopni przed wejściem. Raz na jakiś
czas, przejeżdżający autobus przesłaniał im widok z vana, ale Bennett był
pewien, że nie przegapili pojawienia się Baby.
– Masz paranoję – powiedział
Mozartowi w odpowiedzi na strach prze pułapką.
– Mam?
- Tak.
– Ktoś jeszcze myśli, że mam
paranoję?
- Nie.
– Więc tylko ty tak myślisz, tak?
– Zamknij się na sekundę. Chyba
zauważyłem dziewczynę wyglądającą jak córka Pincenta.
– Gdzie?
– Właśnie weszła za autobus.
Przez kilka kolejnych sekund
obydwaj wyciągali szyje, próbując ominąć pojazd wzrokiem. Wreszcie wyjechał na
ulicę i mieli dobry widok na wejście do szkoły. Na szczycie schodów stała
dziewczyna w pasiastej, biało-czerwonej koszulce bez rękawów i dżinsach sięgających
połowy łydek. Miła falowane brązowe włosy i wyglądała dokładnie tak jak
dziewczyna, którą widzieli wcześniej na zdjęciach.
– Patrzcie – powiedział Bennett –
to ona. Głupia suka.
Baby nie poszła prosto do szkoły.
Zatrzymała się i posłała całusa komuś u podstawy schodów. Osobie,
którą Bennett rozpoznał mimo tego, że stała tyłem do niego. Obcisły strój
w panterkę był bardzo charakterystyczny.
Mozart złapał Benneta za ramię.
– Pierdolę – szepnął. – To Jasmine!
Bennett nie mógł w to uwierzyć.
– Co ona, kurwa, robi z córką
Pincenta?
– Jest pieprzonym szpiegiem! – powiedział
Mozart. – Wiedziałem, że to kurewsko dziwne, że amerykańska dziwka kręciła się
po bazie w Rumunii. Jakim cudem nikt nie załapał, że was szpiegowała?
Bennett był wściekły, na siebie
i cały świat.
– To pewnie ona wygadała wszystko
Pincentowi. Niech to, pamiętam, że zadawała dużo pytań na temat tego, co robiliśmy.
– I nigdy nie pomyślałeś, że mogła
być szpiegiem?
Bennett potarł czoło z frustracją.
– Była za głupia na szpiega.
Pincent nie zatrudniłby kogoś tak głupiego.
– Może tylko zgrywa głupią. Szpiedzy
to zwykle dobrzy aktorzy.
– Wiem przecież – powiedział
Bennett. – Ale szpiedzy raczej nie liżą ci dupy i nie walą ci konia jednocześnie.
Mozart popatrzył na Bennetta,
niepewny, jak zareagować na informację, że Jasmine serwowała mu takie usługi. Bennett
podchwycił jego zniesmaczone spojrzenie i szybko się wycofał.
– Nie robiła tego mnie. Byłem w tym
czasie w tym samym pokoju.
– Mimo wszystko – powiedział
Mozart. – Twoi ludzie nie powinni gadać z nią o interesach. Ja nie pisnąłem
słówka, nawet jak ssała mi jaja.
Bennett zignorował Mozarta
i ponownie skupił się na wejściu do szkoły. Baby weszła do środka,
a Jasmine szła ulicą i nie zwracała uwagi na nic. Bennett skoncentrował
zdrowe oko na jej tyłku, po czym klepnął Mozarta w klatkę piersiową.
– Będziesz ją śledził, zobaczysz,
dokąd pójdzie. Może nie tylko ona szpiegowała nas w Rumunii – powiedział.
– Zobacz, dokąd cię zaprowadzi i zadzwoń do Denise, zanim zrobisz
cokolwiek więcej.
– Czemu do Denise?
– Jest dobra w przesłuchiwaniu
kobiet. Nie chcę, żebyś odciął Jasmine twarz, zanim powie nam, dla kogo pracuje
i z iloma osobami rozmawiała.
– Ale mogę ją zabić, kiedy skończymy,
tak?
– Kiedy Denise się zgodzi. Idź,
zanim zgubisz ją w tłumie.
Jasmine ciężko byłoby zgubić, nawet
w ogromnym tłumie. Bennett obserwował dziwny taniec, jaki odstawiała idąc
chodnikiem po drugiej stronie ulicy i zastanawiał się, jakim cudem
wykiwała jego i jego ludzi w Rumunii. Zgrywała głupią i była
w tym naprawdę dobra. Za dobra. Bycie
wykiwanym przez takiego idiotę było wkurzające. A fakt, że lizała mu dupę
tylko po to, żeby wyciągnąć z niego informacje, jeszcze bardziej go
dołował. Pocieszał się myślą, że Denise i Mozart każą jej zapłacić na wszystko,
co zrobiła.
Mozart wyskoczył z vana
i ruszył śladem Jasmine, utrzymując bezpieczny dystans, żeby nie zostać
zauważonym.
Bennett krzyknął do Frankensteina siedzącego
na tyłach:
– Czas zabierać się do roboty. Idź
i zgarnij córkę Pincenta ze szkoły. Spotkamy się na parkingu na tyłach.
< poprzedni
Komentarze
Prześlij komentarz