The Plot to Kill the Pope - Dwadzieścia siedem

Baby pojawiła się na próbie Gorączki sobotniej nocy trzydzieści minut po czasie. Tak naprawdę w ogóle nie chciała przychodzić. Miała za dużo na głowie, na przykład co powiedzieć ludziom na temat jej pokręconej randki z Jasonem Moxym, a co ważniejsze, martwiło ją nagłe milczenie ze strony ojca.
Próba już trwała. Producent, Camberwich Bender, stał pośrodku holu w jaskrawozielonym swetrze i kremowych spodniach, machając w powietrzu laską i kierując aktorami jak dyrygent orkiestrą. Byli już wszyscy główni aktorzy (poza Jasonem Moxym), stali w parach przed Camberwickiem i starali się tańczyć. W tej scenie, bardzo ważnej sekwencji balu licealistów, wspierał ich zastęp tancerzy.
Gdy tylko Camberwick zobaczył Baby wchodzącą do pomieszczenia, rzucił laskę na ziemię i krzyknął:
CIĘCIE!
Wszyscy zatrzymali się i spojrzeli na Baby.
– Baby, spóźniłaś się! – wrzasnął Camberwick. – Gdzie Jason?
– Przepraszam – odpowiedziała Baby. – Źle się czułam rano. I nie wiem, gdzie jest Jason.
– Nie wiem, gdzie jest Jason! – powtórzył Camberwick, kiepsko ją naśladując. – Niech to, ja tu próbuję jakoś poskładać do kupy Gorączkę sobotniej nocy, a żadne z pierwszoplanowych aktorów nie raczy pojawić się na czas. To nie Bulwar zachodzącego słońca!
Camberwich oparł dłonie na biodrach, przez co wyglądał jak czajnik z dwojgiem uszu, i tupnął nogą. Baby nie wiedziała, czy powinna powiedzieć coś więcej, a uwaga o Bulwarze zachodzącego słońca, która wydawała się całkiem wyjęta z kontekstu, ją zaskoczyła. A może miała ona sens?
– Nie stój tam tak! – krzyknął na nią Camberwick. – Na pozycję. Nie mamy całego dnia. – Odwrócił się do pozostałych i klasnął w dłonie. – Dalej, ludzie, jeszcze raz. Czas to pieniądz.
Baby pospieszyła do pierwszego rzędu występujących i zajęła miejsce. Jeden z tancerzy został wybrany, by zastępować Jasona Moxy’ego w roli partnera Baby. Był to silny, przystojny chłopak, ale widziała w jego oczach, że denerwował go fakt zastępowania głównego aktora. Wydawał się skoncentrowany wyłącznie na nauce kroków i nie okazywał zainteresowania tworzeniem jakiejkolwiek chemii pomiędzy sobą a nią. Złapała go za dłonie i splotła palce, przygotowując się do startu piosenki. Gdy wszyscy znaleźli się na pozycjach, Camberwich włączył starego, srebrnego boomboxa, którego uparcie używał podczas prób. Piosenka Born to Hand Jive w wykonaniu Na Na Na rozbrzmiała w sali.
Baby całkiem dobrze znała kroki. Koncentracja na poprawnym stawianiu kroków była doskonałym sposobem na oczyszczenie umysłu ze wszystkich innych rzeczy, które działy się w jej życiu.
Niestety, w połowie sceny, Camberwick ponownie krzyknął „CIĘCIE!” i wyłączył muzykę. Cisnął laskę na ziemię i znowu oparł dłonie na biodrach, żeby wszyscy wiedzieli, że był zły. Patrzył na kogoś za Baby. Odwróciła się, by zobaczyć spóźnialskiego, i zobaczyła olbrzyma w czarnych ubraniach i goglach. Wyglądał dokładnie jak potwór Frankensteina. Niepokojący był fakt, że przy jego biodrze wisiała kabura, z której wystawała rękojeść pistoletu.
– Kim jesteś? – wrzasnął na niego Camberwick.
Frankenstein go zignorował. Rozejrzał się po pokoju, powoli obracając głowę z boku na bok. Wreszcie znieruchomiał, patrząc prosto na Baby. Wbił w nią osłonięte goglami oczy i ruszył ku niej energicznie. Baby rozejrzała się, by sprawdzić, czy w okolicy był ktoś inny, na kogo mógłby patrzyć. Jednak kiedy zatrzymał się przed nią i złapał ją za ramię, stało się jasne, że to ona była jego celem.
– Idziesz ze mną – powiedział monotonnie.
Trzymał ją niepotrzebnie mocno. Baby uderzyła jego dłoń w nadziei, że ją wypuści, ale tego nie zrobił.
Camberwick odezwał się za nią,
– Niech ktoś powie temu klaunowi, że Młodego Frankensteina będziemy przygotowywać dopiero w przyszłym miesiącu!
Frankenstein powoli obrócił głowę i spojrzał na Camberwicka w sposób sugerujący, że nie podobało mu się, iż został nazwany klaunem. Potwierdził to fakt, że wolną ręką sięgnął w dół i wyjął pistolet z kabury przy biodrze. Jego ruchy były powolne i kojarzyły się z robotem. Wymierzył z pistoletu w Camberwicka.
Ten uniósł ręce nad głowę.
– Nie strzelaj, tylko żartowałem, kiedy nazwałem cię klaunem. Jesteś bardzo dobrym aktorem.
Frankenstein albo nie usłyszał przeprosin, albo ich nie przyjął, bo nacisnął spust. Rozległo się niepozorne puk, nabój wyleciał z lufy i trafił Camberwicka w pierś. Łatka gęstej, szkarłatnej krwi pojawiła się pośrodku jego zielonego swetra. Opadła mu szczęka, a gdy dotarło do niego, że został postrzelony, wydawał się zaskoczony. Zatoczył się w tył i przewrócił, lądując na plecach i gapiąc się w sufit, próbując złapać oddech mimo uchodzącego z niego życia.
Wszyscy w pokoju zaczęli panikować. Jeden z tancerzy pisnął jak zarzynana świnia, a wtedy ludzie rzucili się do wyjść, płacząc i krzycząc. Wszyscy poza Baby. Ona nie mogła się ruszyć, ponieważ Frankenstein trzymał ją mocno za ramię. Włożył pistolet z powrotem do kabury i przyciągnął ją bliżej siebie.
– Idziesz ze mną, albo umrzesz jako następna – powiedział beznamiętnie.
Baby próbowała się szarpać.
– Czego ode mnie chcesz?
Frankenstein ją zignorował. Pochylił się i, nim zrozumiała, co się działo, zarzucił ją sobie na ramię. Patrzyła na podłogę, zdezorientowana i zagubiona. Jedno ogromne ramię owinął wokół jej ud i zaniósł ją ku wyjściu na tyłach sali. Baby zacisnęła pięści i spróbowała uderzyć go w plecy z całej siły. Jednak bicie, gdy wisi się do dołu głową, jest zaskakująco trudne. Nie potrafiła znaleźć w sobie siły, a nawet gdyby jej się to udało, raczej nie zrobiłoby to wrażenia na Frankensteinie.
– Postaw mnie na ziemię! – krzyknęła.
Frankenstein zignorował ją i nadal niósł do drzwi. Baby widziała jedynie drewnianą posadzkę i tył jego nóg, które wyglądały jak pnie drzew. Pozostali aktorzy i tancerze zniknęli, ich głosy rozbrzmiewały w oddali, gdy szybko opuszczali szkołę.
Wtedy nagle męski głos przebił się ponad hałas. Baby nie była pewna, skąd dobiegał, ale był głośny i pobrzmiewała w nich nuta władczości.
– Puść dziewczynę i rzuć broń, dupku.
Frankenstein zatrzymał się i Baby przygotowała się na możliwość wylądowała na ziemi. W swojej niewygodnej pozycji głową w dół, udało jej się wygiąć szyję i rozejrzeć za właścicielem głosu.
Dostrzegła go na końcu sali, stał przed podwójnymi drzwiami. Od stóp do głowę był ubrany w dżins, miał brązowe kowbojki i falowane brązowe włosy podtrzymywane przez opaskę z logiem Harley Davidsona. Lewą rękę trzymał w okolicy pistoletu, który znajdował się w kaburze na jego biodrze.
– Kim jesteś? – głębokim głosem zapytał Frankenstein.
– Jestem Rodeo Rex – odpowiedział tamten. – A ty, kim do diabła jesteś?
Frankenstein zareagował dobitnie. Najwyraźniej uczył się strzelania w szkole „Najpierw strzelaj, później reszta”. Nim Rex zdążył sięgnąć po broń, Frankenstein wyciągnął swój pistolet, wymierzył w jego serce i strzelił trzykrotnie.

< poprzedni

Komentarze

Popularne

The Day It Rained Blood - Dwa

The Day It Rained Blood - Prolog

The Day It Rained Blood - Jeden