The Plot to Kill the Pope - Siedem

– Co to za samolot? – zapytała Jasmine.
– Wojskowy towarowy – odpowiedział Jack.
Jasmine nigdy nie była w ładnym
samolocie. Ten, którym dotarli do Rumunii, był
przeżarty rdzą. Ten wyglądał niewiele lepiej. I był pełen dziwaków.
Siedziała na ławce obok Jacka po jednej
ze stron samolotu. Dokładnie na przeciw niej siedział Bourbon Kid. Miał
wyprostowane nogi i kaptur płaszcza zarzucony na głowę, co irytowało
Jasmine, która chciała przyjrzeć się jego twarzy. Widziała tylko, że był
nieogolony i około trzydziestki, czyli dużo za stary, żeby być Kidem,
co nie?
Rodeo Rex siedział naprzeciw Jacka. Był
jeszcze dziwniejszy niż Kid, ponieważ na prawej dłoni miał czarną rękawiczkę,
a na lewej nie. Jasmine korciło, by o to zapytać. Była w Rumunii
na tyle długo, że moda zdążyła się zmienić? A może Rex zgubił drugą
rękawiczkę? Biorąc pod uwagę za dużego Stetsona i dziwnie pofalowane,
brązowe włosy, stwierdziła, że to raczej człowiek z innej epoki, nie tylko
modowej. Mimo ekstrawaganckiego stylu, Rex wciąż był seksowny. Pozbawiona
rękawów dżinsowa kurtka odsłaniała mięśnie większe, niż Jasmine kiedykolwiek
widziała, a nieraz widywała umięśnionych gości. Miał na ramionach różne
tatuaże, w tym czaszki, węże i słowa typu ŚMIERĆ czy WYBRANIEC.
Ten trzeci, Elvis, siedział
w kokpicie i pilotował. Też ubierał się dość dziwnie, ale miał pewien
określony styl. Wyraźnie był jednym z imitatorów Elvisa.
– Twój kolega to dobry pilot? – zapytała
Rexa.
– Najlepszy w tym samolocie –
radośnie odpowiedział Rex.
Emocje zaczynały opadać, więc Jasmine
sięgnęła do torebki i wyjęła paczkę papierosów. Zostało jej sześć fajek,
więc będzie musiała nad sobą panować, bo w tej chwili miała ochotę wypalić
wszystkie, jednego po drugim.
Rex się pochylił.
– Żadnego palenia w samolocie –
powiedział cicho.
– Wal się. Nudzi mi się.
Wyjęła papierosa z paczki
i włożyła między wargi. Z torebki wyciągnęła zapalniczkę i odchyliła
nakrywkę. Już miała zapalić papierosa, kiedy zapalniczka wyleciała jej
z ręki, jakby ktoś pociągnął na niewidzialny sznurek owinięty wokół niej.
Pokonała szerokość samolotu, pojawiła się w ręce Rexa – tej
z rękawiczką – i tam zniknęła, gdy zacisnął pięść.
Jack powiedział to, co Jasmine
pomyślała;
– Co to było?
Rex wsunął zapalniczkę do kieszeni dżinsów.
– Powiedziałem, zakaz palenia, to
wszystko – powiedział.
– Jasne, ale jakim cudem zapalniczka
wyleciała jej z ręki? – dopytywał Jack.
– Użyłem mocy.
Rex oparł się, wyraźnie zadowolony
z siebie.
Bourbon Kid pochylił się
i wyciągnął rękę do Jasmine.
– Daj mi fajki – powiedział.
Było w nim coś. Kiedy mówił, jego
głos brzmiał bardzo ponuro, a z powodu twarzy ukrytej pod kapturem
wyglądał trochę jak Ponury Kosiarz. A Jasmine bała się Kosiarza, więc wykonała
polecenie i rzuciła mu paczkę z papierosami. Rzuty nie były jej mocną
stroną, pudełko poleciało ponad jego ramieniem. A Kid i tak złapał je
lewą ręką. Zbliżył paczkę do ust i wyjął papierosa zębami.
Rex złapał Kida za rękę.
– Lepiej nie zapalaj – powiedział.
Kid zaciągnął się niezapalonym papierosem.
Ku zdumieniu Jasmine, końcówka fajki samorzutnie się zapaliła. Wyjął papierosa
z ust, obrócił między palcami i podał Jasmine, zachęcając, by go
wzięła. Wyciągnęła rękę i wzięła od niego papierosa, a Rex spojrzał
na nią krzywo. Włożyła fajkę między wargi i zaciągnęła się. Jak dobrze
było nabrać dymu w płuca. Wypuściła dym i uśmiechnęła się do Kida.
Nie odwzajemnił gestu. Rzucił jej paczkę z powrotem.
– Dzięki – powiedziała.
Rex pokręcił głową i trącił Kida
łokciem.
– Czemu cały czas musisz być takim chujem?
Kid nie odpowiedział. Zamknął oczy
i oparł głowę o ścianę samolotu.
Jasmine znów zaciągnęła się papierosem.
Nagle poczuła się lepiej i swobodniej niż trzydzieści sekund temu. Po
czterech czy pięciu dymkach zebrała się na odwagę, by zadać Kidowi pytanie.
– Jak to zrobiłeś?
Nie otworzył oczu, ale odpowiedział:
– Tajemnica. Pokazuję tylko kumplom.
– Super! Możemy być kumplami? – zapytała
Jasmine z entuzjazmem.
Jack wyciągnął rękę i pomasował jej
plecy.
– Jaz, jemu chodzi o to, że nie
chce ci pokazać – szepnął jej do ucha.
– Ale ja chcę wiedzieć. To super
sztuczka. Też chcę tak umieć!
Rodeo Rex tupnął nogą, zwracając uwagę
wszystkich.
– Co z tobą? – zapytał, patrząc na
Jasmine. – Przed momentem sprawiłem, że zapalniczka przeleciała przez cały
samolot prosto do mojej ręki, a ciebie interesuje, jak on zapalił fajkę!
– Dobra – powiedziała Jasmine. – To
opowiedz o swojej sztuczce.
Bourbon Kid odpowiedział zamiast Rexa.
– Ma magnetyczną rękę.
Jasmine spojrzała na rękawiczkę na dłoni
Kida i skrzywiła się.
– Ooch, ohyda!
Jack nachylił się do Rexa.
– Mogę zobaczyć? – zapytał.
Rex zaczął zsuwać rękawiczkę
z kolejnych palców, aż wreszcie ją zdjął. Pod spodem znajdowała się lśniąca,
metalowa pieść. Poruszał trochę palcami, by udowodnić, że działa jak normalna
dłoń.
– Jakim cudem dorobiłeś się metalowej
ręki? – zapytał Jack.
– Walisz sobie nią konia? – dodała
Jasmine.
Rex zignorował ją i odpowiedział na
pytanie Jacka:
– Musieli mi amputować dłoń, więc
kazałem sobie zrobić nową, a niedawno dodałem do niej funkcję magnesu.
Jack zmarszczył brwi.
– Nie masz przez to problemów? Pewnie
cały czas coś się do ciebie przyczepia?
Rex pokręcił głową.
– Magnes działa jak reszta ręki. Wtedy,
kiedy chcę.
– Jak?
– A jak ruszasz palcami? – zapytał
Rex.
– Tak po prostu – odpowiedział Jack,
ruszając palcami.
– No właśnie. Twój mózg kontroluje dłoń.
Tak jak mój.
Jasmine skrzywiła się.
– Fuuuj, to dziwactwo. Wycierasz sobie
nią dupę?
– To nie dziwactwo! – warknął Rex. Oparł
się o ścianę, przez co wyglądał jak naburmuszone dziecko
– A co z twoją prawdziwą ręką?
– zapytał Jack. – Dlaczego musieli ci ją odciąć?
Rex wsunął rękawiczkę z powrotem.
– Nie chcę o tym gadać – burknął. –
Pomówmy o Czerwony Czubie. Chcę wszystko o nim wiedzieć. Zacznij od
tego, dlaczego to ciebie rząd wysłał, żebyś go powstrzymał.
Obłok dymu z papierosa Jasmine
przesunął się po kabinie, tuż pod nosem Rexa. Pozbył się chmury machnięciem
ręki i spojrzał na dziewczynę.
– Jeśli chcesz kurzyć, wyjdź
i siądź w kokpicie – warknął. – Ja i Jack musimy pogadać.
Jasmine dmuchnęła w Rexa dymem
i wstała. Pochyliła się, pocałowała Jacka w policzek.
– Wrócę za sekundkę, kotku –
powiedziała.
Wyprostowała się i podeszła do drzwi.
Wisiała przy nich czerwona peleryna, jakby dopasowana kolorystycznie do
czerwonego garnituru Elvisa. Peleryny są super, pomyślała Jasmine. Muszę
sobie jakąś kupić.
Nacisnęła klamkę i pociągnęła
drzwi. Elvis siedział na jednym z dwóch miejsc, sterując samolotem za
pomocą jakichś joysticków. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
– Cześć, skarbie – powiedział. – Co cię
tu sprowadza?
– Twój kumpel powiedział, że mogę tu
palić.
Elvis poklepał fotel obok niego.
– To siadaj.
Jasmine zamknęła za sobą drzwi
i usiadła na miejscu drugiego pilota. Przez okno widziała mocne niebo
i chmury.
– Wow, super – powiedziała.
– Też to lubię – odparł Elvis. –
Znudziło cię ich gadanie?
– Za dużo maczyzmu jak na mój gust.
– Taa. Zdarza się.
– Tylko wy trzej jesteście Łowcami Trupów?
– zapytała Jasmine.
– Łowcami Trupów? – powtórzył Elvis.
– Rex powiedział, że tak się nazywacie.
Polujecie na zabójców i ich zabijacie. Tak powiedział.
Elvis uśmiechnął się.
– Ha. Zawsze wymyśla nam jakieś ksywy.
Szkoda, że wszystkie są cholernie paskudne.
– Łowcy Trupów mi się podobają!
– To może niech tak zostanie. – Elvis
wzruszył ramionami.
– Czym się zajmujecie? I czemu
interesuje was Czerwony Czub?
– Mogę macha?
– Jasne, kotku. – Jasmine podała mu
papierosa. Zaciągnął się i oddał.
– Polujemy na wszystko
i wszystkich, którzy naszym zdaniem powinni być w piekle.
I staramy się ich tam wysłać.
– Wow. Więc myślicie, że Czerwony Czub
powinien być w piekle?
– Rex tak uważa. Mówi się, że ma problem
z Kościołem Katolickim i zamierza zabić papieża.
– Kim jest papież?
– Jakby szefem kościoła.
– No wiem. Ale jak się nazywa?
– Skąd mam wiedzieć – odparł Elvis. –
Jest jak Batman albo James Bond, zmienia się co kilka lat. Ciężko nadążyć.
– To dlatego Czerwony Czub chce go
zabić? Chce zostać papieżem?
Elvis zaśmiał się.
– Możliwe.
– Spotkałam raz tego Czuba – powiedziała
Jasmine. – Nie chciał mnie zabić. Ale zabił wszystkich facetów w burdelu,
w którym pracowałam.
– Pracowałaś w burdelu?
– Tak.
– Nie wyglądasz jak dziwka.
– Bo już nią nie jestem. Jack nauczył
mnie, jak być tajnym agentem.
Elvis spojrzał na nią ponad ciemnymi
okularami, szczególnie długo zatrzymując wzrok na biuście.
– Jesteś tajniaczką?
– Tak. Bardzo dobrą.
Nie wydawał się przekonany.
– To musisz być mądra. Praca pod
przykrywką to niebezpieczna zabawa.
– Jestem mądrzejsza, niż się ludziom
wydaje – z dumą powiedziała Jasmine. – Jack mi powiedział, że ludzie
patrzą na mnie i myślą, że jestem głupia, bo mam takie a nie inne ubrania,
bo mówię, jak mówię, i tak dalej, więc nikt się nie domyśli, jaka jestem
bystra.
Elvis uśmiechnął się
– Więc jak zdobywasz informacje? Jakiego
asa masz w rękawie?
– Wyciągam informacje z facetów,
czasem z lesbijek. Ludzie mówią mi sekrety, żeby mi zaimponować. No sam
popatrz, właśnie powiedziałeś mi wszystko o tym, czym się zajmujecie.
– Nie powiedziałem ci ani ułamka
o tym, czym się zajmujemy, kotku.
Jasmine ostatni raz zaciągnęła się
papierosem.
– Mogę wyrzucić przez okno? – zapytała.
Elvis sięgnął pod pulpit i wyjął
popielniczkę.
– Bezpieczniej będzie, jeśli rozgnieciesz
tutaj – powiedział.
– Och, jasne. – Jasmine wygasiła
papierosa na popielniczce. Rozejrzała się po pokrętłach i dźwigniach
w kokpicie. – To gdzie trzymasz auto-pilota?
– Co?
– No wiesz, auto-pilota, tego
gościa, który steruje, jeśli ktoś cię otruje.
Elvis ponownie spojrzał na nią ponad
okularami.
– Udajesz głupią? – zapytał.
– Sama nie wiem. – Jasmine wyszczerzyła
zęby.
< poprzedni
Komentarze
Prześlij komentarz