The Coming of the Bullocks - Prolog

Kiedy pacjent nazywający
siebie “protestantem” stawił się w Instytucie Psychiatrycznym Manhattan w Nowym
Jorku w 1990, twierdząc, że pochodził z planety K-PAX (w gwiazdozbiorze Lutni),
wziąłem go pod swoje skrzydła, uznając, że będzie ciekawym przypadkiem omamów
psychotycznych. Przez wiele tygodni próbowałem analizować i leczyć jego psychozę,
aż wreszcie odkryłem – poprzez hipnozę – że tak naprawdę był alter-ego
człowieka, którego żona i córka zostały zgwałcone i zamordowane przed pięciu
laty. Nie przyszło mi do głowy, że protestant mógł być tym, za kogo się podawał
– kosmitą-turystą. Nawet kiedy “zniknął” w 1997, miałem wątpliwości, mimo że
jego “odejście” widziałem ja oraz kilku moich kolegów po fachu, a do tego inni
pacjenci i nawet kilku agentów z CIA, którzy nagrali całe zajście jakimś
urządzeniem.
Moje wątpliwości
zniknęły w 2005, kiedy w progu naszego domu starości w Catskills pojawiła się kolejna
istota z tej planety. “Uciekinierka” została tylko na miesiąc, ale to wystarczyło,
by przekonała niemal 100 000 wielkich człekokształtnych (sama bardzo
przypominała szympansa) i sporo osób, by wrócili z nią na jej rodzinną planetę.
Oraz zaszła w ciążę. Nieznanym (nawet jej) ojcem dziecka mógł być człowiek lub
którykolwiek z małpowatych.
Kiedy była tu
uciekinierka, przewidziała, że powinniśmy oczekiwać ponownej wizyty Giselle Griffin
– reporterki, która postawiła sobie za punkt honoru wyśledzenie alter-ego protestanta,
Roberta Portera, syna Giselle, Gene’a (imię po mnie!) – oraz mojej dzielnej
córki Abby, która wraz z nią wróciła na K-PAX. Data ich przyjazdu nie została
jednak sprecyzowana.
Uciekinierka
poinformowała nas także, że w niedalekiej przyszłości powinniśmy spodziewać się
kolejnych gości, “Byków” – raczej nieskorej do przebaczenia i podobno brutalnej
rasy z nieznanej planety, rasy niezadowolonej z destrukcyjnej działalności Homo
sapiens na naszej własnej ziemi, w tym złego traktowania innych gatunków, z którymi
tę ziemię dzielimy, oraz siebie samych. Przewidywała, że będziemy mieć
piętnaście lat, by zrobić z tym porządek, nim oni interweniują. Niestety, jej
prognozy były zbyt optymistyczne.
Kiedy przybyli, jesienią
2013 roku, ze smutkiem odkryłem, że oni też przyszli prosto do mnie. Podejrzewam,
że ze względu na moje wcześniejsze kontakty z protestantem i uciekinierką
zostałem wybrany, by przekazać ich ultimatum – przestańcie zabijać – całej
ludzkości.
Nie wiedziałem, że nasz
rząd nie był całkowicie nieprzygotowany na wizytę Byków. Opierając się na moich
doświadczeniach z protestantem i uciekinierką, Administracja przygotowała kilka
planów awaryjnych na potrzeby spotkania z gośćmi. Ostatecznie to i tak nie
miało znaczenia. Większość odpowiedzialności spoczęła na moich barkach, był to
dla mnie zbyt wielki ciężar. Może byłby zbyt wielki dla każdego, nie wiem.
Wiem, że nie chciałem się być za to odpowiedzialny.
Mimo że nic, co
wydarzyło się w tym okropnym tygodniu, nie było moją winą, i tak czuję się winny.
Zawiodłem. Zadanie było na tyle ważne, że powinienem go nie przyjmować. Ale
byłem zbyt głupi. Kiedy Prezydent Stanów Zjednoczonych (o potężnym kosmicie nie
wspominając) o coś cię prosi, ciężko odmówić. I teraz, przeze mnie, los
wszystkich ludzi na Ziemi został przesądzony i nic nie mogę z tym zrobić.
Nie mogę jeść, nie mogę spać. Żona nieustannie się o mnie martwi, ale nie dbam
o to – ani o nic innego poza faktem, że nie udało mi się wykonać powierzonej
misji. Czy choćby przekonać Byków, by dali nam jeszcze jedną, ostatnią szansę.
Szczerze mówiąc, rozważałem samobójstwo. Myślę, że Zjednoczone Narody i wiele
krajów członkowskich powinny ponosić częściową winę, ale chyba nie byłem dość
przekonujący podczas przemówienia w Radzie Bezpieczeństwa czy dość sprytny, by zmniejszyć
sceptycyzm i nieustępliwość światowych dowódców.
Och, Boże, jakże bym
chciał, żeby wszystko potoczyło się inaczej!
< poprzedni
Komentarze
Prześlij komentarz