The Plot to Kill the Pope - Pięćdziesiąt

Jasmine siedziała samotnie w garderobie od dziesięciu
minut i zaczynała czuć się nieswojo. Po raz pierwszy od śmierci Jacka została
sama i wcale jej się to nie podobało. Wspomnienia z tego, co go spotkało,
zaczęły przemykać jej przed oczami. Musiała zająć czymś myśli. Ale
w garderobie nie było nawet telewizora. Gdyby miała ze sobą komórkę,
mogłaby do kogoś zadzwonić, ale telefony nie były dozwolone na terenie posiadłości.
Zastanowiła się nad tym, go kogo mogłaby zadzwonić. W chwili samotności
fajnie wiedzieć, że istnieje ktoś, do kogo można zadzwonić choćby po to, żeby
powiedzieć „hejka”. Jasmine uświadomiła sobie, że nie miała już nikogo takiego.
Dzwonienie do Jacka żeby zapytać, co robił, było kiedyś jej ulubionym zajęciem.
Ale choćby nawet miała przy sobie telefon, teraz nie miałaby do kogo zadzwonić.
Kiedy pracowała w Bobrzym Pałacu, dziewczynom nie wolno było mieć komórek,
więc straciła kontakt z wszystkimi dziwkami poza Baby.
Obiecała sobie, że w chwilach samotności nadal będzie
dzwonić do Jacka i zostawiać mu wiadomości na poczcie głosowej. Może odsłucha
je w swoim życiu po życiu i prześle jej niewidzialny uścisk. Gdyby
żył, jako ukochany powiedziałby jej, że wszystko będzie dobrze. Natomiast jako
tajny agent powiedziałby, żeby przestała się zamartwiać śmiercią towarzysza. Pozostań skupiona na zadaniu, albo sama
zginiesz. Nieraz jej to powtarzał.
Jej obecnym zadaniem było zostanie członkinią grupy Rodeo
Rexa. Jako Łowczyni Trupów miałaby nowych przyjaciół. Styl ich życia wydawał się
ekscytujący i niebezpieczny. Zyskałaby nowych ludzi, do których mogłaby
zadzwonić, gdyby poczuła się samotna. Czuła, że mogłaby zdobyć numer Elvisa.
Takie człowieka dobrze byłoby mieć przy sobie w chwili kryzysu i, tak
jak Jack, zdawał się rozumieć ją lepiej niż większość ludzi. I zabierałby
ją w fajne miejsca na jedzenie, do KFC czy Burger Kinga.
Jej rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Obróciła krzesło.
Drzwi otworzyły się i Lucy, organizatorka, zerknęła do środka.
– Cześć – powiedziała Lucy, rozglądając się. – Gdzie reszta?
– Poszli zabrać rzeczy z busa.
– Jakie rzeczy.
– Kostiumy, żeby się przebrać, i takie tam.
– Długo im zejdzie?
– Może.
Lucy wydawała się podenerwowana.
– Okej. Będziesz musiała wystarczyć. Jesteś Britney Spears,
tak?
– Nie – odparła Jasmine, kręcąc głową. – Jestem Jasmine.
Britney Spears jest teraz pewnie na drugim końcu świata.
– Nie o to mi chodziło.
– Mylisz ją z Christiną Aguilerą? Mnie się to czasem
zdarza.
Lucy zrobiła zdumioną minę, jakby nie wiedziała, czy Jasmine
mówiła poważnie, czy nie.
– Nie – powiedziała. – Chodziło mi o to, że udajesz
Britney Spears w waszej grupie, Double Fantasy, tak?
– Och. Tak. Tak.
Udaję Britney Spears. Dokładnie.
– Czerwony strój cię zdradza – powiedziała Lucy. – Poza tym
w ogóle nie wyglądasz jak Britney. Nie myślałaś o tym, żeby zmienić się
w Janet Jackson? Jesteś do niej bardziej podobna.
Porównanie do Janet Jackson było niemałym komplementem i Jasmine
przez chwilę wyobrażała sobie zarabianie na życie przez śpiewanie What Have You Done for Me Lately? Szybko
się z tego otrząsnęła i przypomniała sobie, że musi pozostać skupiona
na zadaniu.
– Nie dostałam swojej roli przez wygląd – powiedziała. – Kiedy
śpiewam, brzmię dokładnie jak Britney
Spears. Kiedy zamkniesz oczy i otworzysz uszy, możesz pomylić mnie z oryginałem.
– To dobrze, bo potrzebujemy się teraz na scenie.
– Słucham?
– Mamy problem. Ekipa z cateringu pojawiła się prawie godzinę
później, niż powinna. Goście zaczynają się denerwować, więc musisz wyjść na scenę
i zaśpiewać teraz kilka kawałków.
– Co?
– Chodź, szybciej. Nie ma czasu.
Jasmine nie podobała się myśl o opuszczeniu bezpiecznej garderoby.
– Powinnam poczekać na resztę – powiedziała.
– Nie ma czasu. Szefostwo potrzebuje cię teraz. Płacimy wam masę
kasy. Albo wychodzisz na scenę, albo wynocha z budynku!
Ton Lucy jednoznacznie wskazywał, że nie żartowała. A marsowa
mina sugerowała, że lepiej z nią nie zadzierać. Jasmine potrzebowała lepszej
wymówki.
– Instrumenty są wciąż w busie – powiedziała, zadowolona
z faktu, że wymyśliła coś prawdopodobnego.
– Jakie instrumenty? – zapytała podejrzliwie Lucy.
– Gitary, perkusja, saksofon. Gram na trójkącie.
– Wasz manager przesłał nam płytę z podkładami muzycznymi.
Nie potrzebujesz instrumentów. Zaśpiewasz
z podkładem.
– Och – bąknęła Jasmine. – To jeden z takich koncertów? Okeeeeej.
– Tak. Ustawię playlistę tak, żeby zaczynała się od twoich piosenek.
Wyjdziesz i zaśpiewasz Oops I Did It
Again i Toxic. Pasuje?
Nie dało się wymigać z tej sytuacji. Jasmine musiała grać
na zwłokę, dopóki nie wymyśli odpowiedniej wymówki. Choć im dłużej o tym myślała,
tym bardziej jej się to podobało. Zawsze chciała poczuć się jak gwiazda popu i była
to okazja, która zbliżała ją do tego marzenia jak nic wcześniej.
– Oops I Did It Again
i Toxic – powtórzyła za Lucy. – Tak,
w porządku. Macie takie ekrany ze słowami, na wypadek gdybym zapomniała tekstu?
Lucy przekrzywiła głowę i uśmiechnęła się sarkastycznie.
– Bardzo zabawne – powiedziała. – Wstawaj, idziemy. Za pięć minut
masz być na scenie.
< poprzedni
Komentarze
Prześlij komentarz