The Plot to Kill the Pope - Pięćdziesiąt trzy


Po początkowym strachu przed śpiewaniem przed dużą publicznością, Jasmine postanowiła pójść na żywioł i próbować cieszyć się chwilą. Może ludzie uznają, że ssie, ale co z tego? Ile razy w życiu ma się okazję udawać Britney Spears i występować przed bogatymi ludźmi? Maska zasłaniająca połowę jej twarzy trochę ułatwiała sprawę, ponieważ nikt nie widział, jak bardzo się denerwowała.
Największym problemem było to, że nie znała słów piosenek, które miała śpiewać. Mogłaby się jakoś prześlizgnąć przez refren, ale zwrotki były koszmarem, zwłaszcza ten fragment Oops I did it again, w którym było coś o wrzucaniu czegoś o oceanu i nurkowaniu, by to wyłowić. O co tam w ogóle chodziło? „Ktokolwiek to pisał, musiał być naćpany!” pomyślała.
Na szczęście Jasmine potrafiła tańczyć. Nie miała żadnej konkretnej choreografii, ale zdecydowanie potrafiła kręcić tyłkiem. Więc ilekroć umykały jej słowa (co zdarzało się bardzo często), zaczynała twerkować, ocierać się i wirować wokół wyobrażonych tancerzy.
Publika i tak to łykała, nie wyłączając kilku starszych dżentelmenów. Przy stole na samym przedzie siedział starszy mężczyzna w białej sukience, długim naszyjniku i małej białej czapce. Jasmine zastanowiła się, kim był ten bogaty transwestyta. Elton John przechodzący przez fazę fascynacji Bjork? Tak czy inaczej, okazywał jej wsparcie i Jasmine to u niego lubiła. Często szturchał dżentelmenów siedzących przy jego stoliku i wskazywał ją palcem, jakby inni jej nie widzieli. Kiedy wykonała swoją oryginalną wersję szpagatów, bała się, że facet dostanie zaraz ataku serca.
W połowie drugiej piosenki otworzyły się podwójne drzwi po drugiej stronie sali, a do pomieszczenia weszła grupa kelnerów i kelnerek. Ciągnęli wózki z butelkami szampana i przekąskami. Goście byli zajęci występem Jasmine, a catering rozłożył wiaderka z szampanem na stołach i zaczął rozlewać alkohol do kieliszków.
Jasmine była w połowie wykonywania wyjątkowo imponującego moonwalka, gdy skrzyżowała spojrzenia z jedną z kelnerek rozlewających szampana przy stoliku na przedzie. Natychmiast ją rozpoznała. Była to Denise, brzydka suka, która pojawiła się w motelu razem z Mozartem. Była równie winna śmierci Jacka, jak Mozart. Krew zamarzła Jasmine w żyłach na jej widok. Odwróciła wzrok i miała nadzieję, że maska wystarczy, by Denise jej nie rozpoznała. Czas pokaże.
Kiedy piosenka się skończyła, publiczność zaczęła uprzejmie klaskać; wyłamał się tylko starzec w białej sukience. Wstał i energicznie bił brawo. Kimkolwiek był, musiał mieć szacunek tłumu, bo niebawem cała sala poszła jego śladem i Jasmine zebrała owację na stojąco. Uśmiechnęła się i pomachała do nowych fanów. Rozejrzała się po sali, patrzyła na uśmiechnięte twarze i zastanawiała się, która należała do papieża. Nie była w stanie tego ocenić, bo wszyscy mężczyźni – poza facetem w sukience na przedzie – wyglądali tak samo.
Menedżerka Lucy wyszła na scenę i stanęła obok Jasmine, uśmiechając się sztucznie i klaszcząc z innymi. Przekrzykując hałas, wrzasnęła Jasmine do ucha:
– Dobra, dzięki. Możesz już iść.
– Na pewno? – zapytała Jasmine w przerwie pomiędzy posyłaniem całusów mężczyznom z widowni. – Mogłabym…
– Złaź ze sceny, proszę.
Lucy odsunęła ją na bok i przejęła kontrolę nad mikrofonem.
– Panie i panowie – powiedziała, uciszając tłum. – Czas na główną atrakcję dzisiejszego wydarzenia. Proszę o oklaski dla organizatorki tej wspaniałej uroczystości, generał Alexis Calhoon!
Jasmine stanęła obok Lucy i zaczęła klaskać wraz z innymi, gdy na scenę wkroczyła generał Calhoon. Była to ładna kobieta, ciemnoskóra i, mimo około pięćdziesiątki na karku, wciąż w dobrej formie. Miała na sobie czarną suknię wieczorową, której Jasmine jej zazdrościła.
Gdy Calhoon się zbliżała, Lucy szepnęła do Jasmine:
– Naprawdę, idź już. Złaź ze sceny!
Jasmine niechętnie ruszyła za kulisy. Minęła Alexis Calhoon i szepnęła do niej:
– Nie denerwuj się, rozgrzałam ich.
Calhoon uśmiechnęła się uprzejmie, ale nie odpowiedziała. Podeszła do mikrofonu i z wdzięcznością przyjęła owacje.
Jasmine zatrzymała się w kuluarach, by posłuchać przemowy i zobaczyć papieża. Słyszała, że spotkanie z nim to nie byle co. Przypuszczała, że to zaszczyt porównywalny do spotkania Nelsona Mandeli czy Christiana Slatera. To byłoby coś, czym mogłaby imponować ludziom. Papież był znany i miał znajomości, więc Jasmine liczyła, że wyjdzie on na scenę i opowie kilka fajnych historyjek o celebrytach.
Niestety, nie miała okazji by usłyszeć papieskie dowcipy, bo ktoś zaatakował ją od tyłu jeszcze przed tym, jak generał Calhoon uciszyła widownię. Denise opuściła jadalnię i zakradła się na tyły. Jedno silne ramię owinęła wokół talii Jasmine, przyłożyła też srebrny widelec do jej oka.
– Posłuchaj, głupia kurwo – syknęła. – Piśniesz, a wbiję ci to w oko.
Odciągnęła Jasmine od sceny i sprowadziła po kilku stopniach do pustego korytarza. Cały ten czas, srebrny widelec pozostawał niebezpiecznie bisko oka Jasmine. Ale to był tylko widelec. Nie pistolet. Jeśli Jasmine chciała uciec, musiała to zrobić niebawem, zanim spotkają jakiegokolwiek kumpla Denise.
– Dokąd idziemy? – zapytała Jasmine.
– To ja zadaję pytania – syknęła Denise głosem ociekającym złością. – Może zaczniesz od tego, co stało się z Mozartem!
Denise próbowała zmusić Jasmine do marszu w dół korytarza, ale czerwony strój był śliski i ciężko było go dobrze złapać.
– Mozartowi odpadła głowa – powiedziała Jasmine.
Denise cisnęła nią o ścianę i znów przyłożyła widelec do jej oka.
– Tracę cierpliwość, głupia suko! – warknęła. – Żyje czy nie?
Jasmine pomyślała o wszystkich tych rzeczach, których nauczył ją Jack na temat reagowania na pogróżki. Jeśli chciała stawić czoła Denise, musiała to zrobić tu i teraz. Więc wykorzystała okazję.
Udała, że miała zamiar odpowiedzieć na pytanie, po czym z całej siły uderzyła głową o czoło Denise, odpychając wcześniej widelec, żeby się na niego nie nadziać. Denise zatoczyła się, szeroko otwierając oczy. Jak większość zbirów, nie lubiła dostawać tego, co dawała innym. Instynktownie uniosła rękę, by pomasować uderzone miejsce.
Jasmie wiedziała, że nie miała szans z wojskowym wyszkoleniem Denise, więc zaczęła uciekać. Pobiegła korytarzem, a następnie w górę schodów po prawej. Denise ruszyła za nią, przeklinając i krzycząc, żeby się zatrzymała.
Wysokie obcasy utrudniały Jasmine szybki bieg po schodach, więc próbowała skakać co dwa stopnie. Działało, dopóki nie przeliczyła się i nie potknęła na ostatnim stopniu. Wylądowała jak długa na podeście. Obróciła się na plecy, gotowa kopnąć Denise.
Wtedy zdała sobie sprawę, że nie miała powodu do obaw. Za ścianką na szczycie schodów, poza zasięgiem wzroku, czekał Czerwony Irokez. Jasmine przeczołgała się do tyłu, żeby zachęcić Denise do dalszego pościgu. Ta złapała przynętę i pięła się po schodach z widelcem w dłoni, gotowa go w kogoś wbić.
Wściekłość zniknęła z twarzy Denise w momencie, gdy dłoń Czerwonego Czuba zetknęła się z jej szyją w ciosie kung-fu. Od szyi w dół, jej ciało nadal parło ku Jasmine, ale jej głowa poleciała w tył i niebawem całe ciało zmieniło kierunek poruszania. Spadła w dół schodów, odbiła od czterech czy pięciu stopni i zatrzymała się, próbując złapać oddech i trzymając się za szuję.
Czerwony Czub powoli zszedł po stopniach i złapał jedną z jej nóg. Pociągnął ją i zaczął ciągnąć w górę schodów. Jej ciało obracało się z boku na bok, a głowa co chwila uderzała o kolejne stopnie, co utrudniało jej nabranie powietrza. Puścił jej nogi, kiedy znalazły się nad podestem, a reszta ciała wciąż zwisała ze schodów. Pochylił się i złapał garść włosów na czubku jej głowy, podnosząc ją o kilka cali. W drugiej ręce trzymał srebrny widelec, którym groziła Jasmine. Uniósł go nad głowę i opuścił energicznie, wbijając w lewe oko Denise. Rozległ się ohydny, lepki odgłos pękania, a potem Denise zaczęła krzyczeć. Przycisnął dłoń do jej ust, żeby zdusić wrzaski, nim staną się za głośne. To, co nastąpiło potem, trafiło na wysokie miejsce w rankingu najbardziej ohydnych rzeczy, jakie Jasmine widziała. Patrzyła, jak Czerwony Czub wyciągał oko Denise, wciąż nadziane na widelec, z jej oczodołu. Wcisnął je do ust kobiety i zacisnął jej szczęki, a następnie wyszarpnął sztuciec, zostawiając oko na barierze jej zębów.
Jasmine stała u szczytu schodów i patrzyła, zasłaniając usta dłonią, jak Denise krztusiła się i charczała, bezskutecznie próbując się uwolnić. Zbędny trud. Czerwony Czub obrócił ją na brzuch.
„Co teraz planuje?” zastanowiła się Jasmine.
Denise wypluła oko, które potoczyło się w dół schodów. Wtedy Jasmine uświadomiła sobie, co zaplanował Czerwony Czub. W normalnej sytuacji zamknęłaby oczy, ale po tym, co przeszła przez Denise i Mozarta poprzedniego dnia, chciała zobaczyć, jak ohydna suka żre gruz. Czy też raczej, żre schody. Gdy miała otwarte usta, Czerwony Czub z całej siły nadepnął prawą stopą na tył jej głowy. Jej twarz rozerwała się na dwoje na krawędzi stopnia. Z głośnym CHRUP, dolna szczęka oddzieliła się od reszty czaszki. Krew i mózg, które dotychczas spoczywały wewnątrz głowy Denise, spłynęły po schodach śladem oka.
Jasmine wyraziła swoje uznanie:
Super! Zasłużyła sobie, kurwa.
Czerwony Czub odsunął się od trupa i zerwał maskę. Wyjął z lewego ucha słuchawkę, a z kieszeni – mały odtwarzacz MP3. Ze słuchawki dobiegało ciche brzęczenie. Wyłączył odtwarzacz i hałas ucichł.
– Czego słuchałeś? – zapytała Jasmine.
– Soundtracku z Halloween.
– Dobry?
– Dla mnie idealny, ale noszenie słuchawki jest męczące. – Wskazał na korytarz. – Tam jest pokój z kontrolą dźwięku. Ma widok na aulę. Przekonaj DJ-a, żeby puścił coś Johna Carpentera, i żeby było to słychać w całym budynku. Chcę to słyszeć, gdziekolwiek pójdę.
– Po co? – Jasmine zmarszczyła brwi.
– Bo zamierzam zabijać.
– Ale po co ci muzyka?
– Przypomina mi chwilę, kiedy zamordowano moich rodziców.
Jasmine nie przyszła do głowy odpowiedź na coś takiego, więc szybko zmieniła temat.
– A jeśli DJ nie będzie chciał puścić Carpentera? – zapytała.
Przekonaj go.
Zanim Jasmine zdążyła zapytać, jak miałaby go przekonać, gdzieś w budynku rozległy się wystrzały. Joey nasunął maskę Czuba z powrotem na głowę i spojrzał przez otwory; jego oczy nagle stały się ciemniejsze i martwe.
– Kiedy załatwisz muzykę, lepiej się schowaj – powiedział. – Wydaje mi się, że przyjechał Frankenstein.

< poprzedni

Komentarze

Popularne

The Day It Rained Blood - Dwa

The Day It Rained Blood - Prolog

The Day It Rained Blood - Jeden